1 dzień na Antypodach.

Przybyłem!

Godzina 6:15, 8 Lutego 2014 Sydney!

Podekscytowanie tym, że tu jestem, że było to moje marzenie, rosło cały czas. Nie czułem żadnego zmęczenia z podróży. No to bagaż podręczny w dłoń i trzeba iść po bagaż. Zbliżam się do dwóch bramek jednych dla Australijczyków i Nowej Zelandii, a druga dla emigrantów. Sprawdzają tam, Twoja wizę i wstawiają pieczątkę,  która oznacza że jesteś legalnie.



Po tym udałem się po swój bagaż, a potem do wyjścia. Przy wyjściu czekali na mnie Polacy mieszkający tutaj od około 6 lat. Poszliśmy na autobus. Co mnie spotkało po wyjściu z lotniska? Fala ciepła!!! Było chyba 27 stopni, a to była zaledwie 7 rano. Jadąc autobusem starałem się podziwiać widoki. Szukałem cały czas najbardziej jeden rzeczy, Sydney Tower, ale niestety nie udało się.  Wysiedliśmy na Centralu i a resztę dystansu z buta, jakieś 25 min. Ja tam się cieszyć, marudziłem jak daleko jeszcze. Typowy ja, ale byłem ubrany w długie spodnie, a tu tak gorąco.   Przechodząc przez most dla pieszych (którego już nie ma) udało mi się zauważyć widok na city. Jedno słowo: wow! Po jakimś czasie znalazłem się w moim pokoju. Nie było co się zastanawiać, szybki prysznic, śniadanie i w drogę. Nie chciałem spać, bo praktycznie się wyspałem.  Też chciałem się przestawić na czas tutaj. Rożnica miedzy Polską to jest 10 godzin (poza sezonem 8).  Więc aparat w rękę i idziemy zwiedzać!! 

Pierwszy cel to był Darling Harbour. 


Był akurat miesiąc Miłości, bo luty, czyli walentynki. I akurat trafiłem też na wyścigi smoczych łodzi. Masa ludzi była, wiec ciężko było przejść. 

Sydney Tower w City


Wiadomo co jest głównym celem! Opera House! Po drodze było jeszcze inne atrakcje.
Takie jak Hyde Park! 


Jeszcze było można napotkać rzeźby nosorożców. Nie pamiętam co one dokładnie znaczyły, ale ozdabiały City. 





Piękny Royal Botanic Garden! 
Z tego miejsca jest piękny widok na City. 


I jest to! Najbardziej rozpoznawalna część Sydney. 
Opera House


 I Harbour Bridge


Była już chyba 14. A ja już powoli odczuwałem zmęczenie. Więc poszliśmy coś zjeść. Była to Tajska kuchnia. Potem małe zakupy i do domu. Ja wróciłem to padłem na łóżko i niestety zasnąłem. Obudziłem się i spojrzałem za mój cudny widok za oknem. 




"Nie podążaj tam gdzie wiedzie ścieżka. Zamiast tego pójdź tam gdzie jej niema i wytycz szlak"








2 komentarze: